Nie cieszę się z porażki Warriors [tekst]

Cieszę się ze zwycięstwa Raptors. To był magiczny postseason w ich wykonaniu. Wątpiłem w nich w finale konferencji, głównie ze względu na kiepską dyspozycję ławki we wcześniejszych rundach. Kawhi to 100% miłość zawsze, ale reszta?

Bucks jednak uklękli, bo reszta dinozaurów zaczęła grać. Siakam klasa. Lowry wskoczył na wyższy poziom. Vanvleet, Gasol, Ibaka zrobili swoje. Raptors zaczęli wyglądać jak prawdziwa Drużyna, a nie jak Cavs z zeszłego sezonu.

W wielkim finale to jednak zupełnie inna baja.

Kontuzje to najważniejszy zawodnik w playoffach i jak pokazują przypadki z przeszłości, ciężko jest wygrać jeśli masz ogromnego pecha. Problemy z Looneyem czy Iguodalą. DMC powracający po niemalże dwóch miesiącach absencji. Powrót Duranta na boisko był ryzykiem, na który Kevin się zgodził. Sytuacja z Klayem to najzwyklejszy pech. 

Nie rzucam cienia na zwycięstwo Raptors, bo grali wybitnie. Zasłużyli na misia w stu procentach. Po jednej bezwzględnej wymianie i sezonie Leonarda mało kto spodziewał się takiego scenariusza. Tzn. na pewno znajdą się tacy, którzy cały sezon siedzieli cicho i teraz krzyczą „wiedziałem od początku”, no ale hej, nikt Was nie lubi :*.

Nie cieszy mnie z kolei porażka Warriors w takiej formie. Fani GSW tłumaczą się kontuzjami, co jest zrozumiałe. Ich przeciwnicy piszą „hehe to się nazywa karma” i przypominają sytuacje, gdy Warriors wygrywali z LeBronem, gdy ten miał połamanego Kevina Love i Kyrie Irvinga na ławce.

Skoro odbieracie Warriors mistrzostwo za wygrywanie z połamanymi Cavs, nie gloryfikujcie mistrzostwa Raptors, skoro wiecie, że to wina kontuzji Golden State. To dokładnie taka sama sytuacja.

Nie wiem, czy Warriors by to wygrali, gdyby byli zdrowsi. Na pewno tak obstawiałem przed rozpoczęciem serii. Ale luz, I’m not mad. Wolę celebrować zwycięstwo Raptors niż cieszyć się z przegranej Warriors.

Możliwość komentowania została wyłączona.